background with Distress Inks and Embossing

Tworzenie tła – cz. 1

Wiele z Was pyta mnie, w jaki sposób tworzę tła z tuszy, które macie możliwość oglądać na moim blogu oraz w pracach na Polki Scrapują. Bardzo się cieszę, że będę miała okazję podzielić się z Wami moim doświadczeniem w tej materii. Niemniej jednak chciałabym w tym miejscu oddać hołd Timowi Holtzowi – wielkiej postaci tuszowania – którego tutoriale były podstawą mojej wiedzy i początkiem pracy z tuszami.

Dziś przygotowałam pierwszą część kursu tworzenia tła za pomocą tuszy distress. Mam nadzieję, że dla wielu z Was będzie on inspiracją do własnych poszukiwań. Moja praca z tuszami nigdy nie odbywa się bez dwóch narzędzi: tzw. craft sheetu i aplikatora. Craft sheet to rodzaj maty, na której można bez obaw “bawić się” każdym możliwym medium: czy to tuszami, czy UTEE, czy embossingiem, czy farbami i wszystko zmywa się dzięki spłukaniu wodą albo lekkim wyczyszczeniu. Mata jest odporna na wysokie temperatury (można grzać nagrzewnicą do embossingu), całkowicie wodo- i plamoodporna. Jedyna ważna informacja, to że nie można na niej używać ostrych przedmiotów. Drugie absolutnie nieodłączne narzędzie to aplikator do tuszy z wymiennymi gąbeczkami.

Craft sheet w tym kursie można zastąpić po prostu dowolną kartką, która spowoduje, że nie zabrudzicie tuszami stołu na którym pracujecie. A aplikator – najlepiej zastąpić kawałkiem gąbki. Z mojego doświadczenia wynika, że tusze distress najlepiej jest aplikować czymś, co dobrze go oddaje podłożu – a wg mnie najlepsza jest gąbka. Jeśli więc nie macie wspomnianego aplikatora, wystarczy kawałek drobnej gąbki o gładkiej powierzchni. Tak przygotowane możemy rozpoczynać pracę.

Do tuszowania tła możecie użyć swoich ulubionych kolorów tuszy. Ja przygotowałam dziś kilka odcieni 3 barw: pomarańczowej, niebieskiej i brązowej. Można uzyskać świetne efekty tuszując powierzchnię różnymi odcieniami jednego koloru.

 

 

Ponieważ w swoich pracach używam wielu różnych kolorów tuszy, żeby nie mieszać kolorów, mam wiele różnych gąbeczek – każdą stosuję do innej barwy.

 

 

Najlepiej jest zaczynać od barw jaśniejszych i przechodzić do ciemniejszych. Nasz dzisiejszy kurs zaczynam więc od koloru Old Paper.
 
Aplikatorem nabieram tusz (przykładając go 3-4 razy na krótką chwilę do powierzchni tuszu) i kolistym, ciągłym ruchem zaczynam tuszować przygotowaną powierzchnię (w moim przypadku tag) poczynając od jej krawędzi i przesuwając się ku środkowi. Zaczynam tuszowanie mniej więcej w 3/4 aplikatora na macie – tak by zaledwie część aplikatora miała bezpośredni kontakt z tuszowaną powierzchnią. W ten sposób najbardziej intensywny kolor uzyskuję na krawędzi taga, a jednocześnie barwa rozprowadza się równomiernie. Tak wygląda potuszowany w jednym z rogów tag:
 
Drugim kolorem jest jasny pomarańczowy. Zmieniam gąbeczkę i postępuję dokładnie tak samo, jak z poprzednim kolorem – kolistym, ciągłym, dość szybkim ruchem rozprowadzam tusz zaczynając od krawędzi taga. Gąbkę przykładam w taki sposób, że tylko mała jej część jest na tagu – większość jeszcze na macie – i “wjeżdżam” z każdym kolistym ruchem coraz głębiej.
 
Kolejnym kolorem jest ciemniejszy pomarańczowy. Aby dodać głębi, używam go na wcześniej nałożonym jasnym pomarańczu, ale tylko na brzegu.
 

 

Teraz chciałam w centrum dodać kolor jasnoniebieski. Zmieniam więc gąbeczkę i tym razem niebieskim tuszem rozpoczynam tuszowanie w centrum taga, przesuwając się kolistym ruchem ku jego krawędziom.
 

 

Tak nasza dotychczasowa praca wygląda na zbliżeniu.
 

 

Ponownie sięgam po jasnopomarańczowy tusz i tuszuję lewą górną część taga.
 

 

Nadszedł czas na brązy – jaśniejszym z dwóch odcieni tuszuję prawą górną część taga taką samą techniką, jak przy poprzednich tuszach.
 

 

Dla dodania głębi sięgam po jeszcze ciemniejszy brąz i tuszuję nim prawy górny narożnik.
 

 

Oczywiście można tuszować innymi kolorami, ich mniejszą ilością albo większą – ja wybrałam 6 kolorów po to, żeby pokazać, jak można je ze sobą łączyć i mieszać. Tusze distress mają to do siebie, że świetnie się ze sobą stapiają kolorystycznie w miejscu łączenia – trzeba tylko tak je nałożyć, żeby się wzajemnie przenikały. Spojrzałam na nasz tag i stwierdziłam, że chciałabym jeszcze jakoś wykończyć krawędzie. Wzięłam zatem ponownie jaśniejszy brąz i kolistym ruchem, trzymając się bardzo blisko krawędzi, nałożyłam go wokół.
 

 

W tym momencie można by uznać, że nasze tło jest gotowe i przystąpić do dalszej pracy – ze stemplami czy jakimikolwiek ozdobami. Ja jednak postanowiłam skorzystać z jeszcze jednej cechy tuszy distress – bardzo silnego reagowania w kontakcie z wodą. Wzięłam szklaneczkę w wodą oraz pędzelek i w kilku miejscach punktowo naniosłam wodę na tag.

 

W zależności od czasu, na jaki zostawicie kropelki wody na tagu i sposobu ich osuszenia, uzyskacie różny efekt. Zachęcam do eksperymentów, bo w ten sposób ujarzmicie tusze i będziecie mogły z nich wyczarować, co tylko zechcecie. Ja poczekałam kilka minut i nadmiar wody osuszyłam papierowym ręczniczkiem, zamiast wysuszyć strumieniem gorącego powietrza. To spowodowało, że miejsca, w których była woda, są znacznie jaśniejsze niż wcześniej. Tak wygląda ostatecznie przygotowanie tła na moim tagu.
 

 

Aby jednak pokazać Wam, jak takie tło prezentuje się, gdy tag jest całkowicie wykończony, załączam zdjęcie gotowej pracy. Mam nadzieję, że ten kurs zainspiruje Was do własnych eksperymentów z tuszami.
 

 

Tworzenie tła – cz. 2

Aby przybliżyć Wam możliwości tuszy, musiałam podzielić swoją wiedzę i praktykę na kilka mniejszych kursów. Dzisiejszy będzie pokazywał inną metodę wykorzystania tuszy distress do tworzenia tła. Potrzebne nam będą:
– tusze distress w ulubionych kolorach,
– mata “craft sheet”, którą opisywałam w pierwszej części kursu
– mini mister albo inny pojemniczek ze sprayem, do którego możemy nalać wody – równie dobrze może być to spryskiwacz do roślin albo do bielizny, pod warunkiem tylko, że psika drobniutkimi kropelkami
– urządzenie do suszenia, np. nagrzewnica do embossingu
– dowolna papierowa baza do kolorowania (np. biały karton) – w swoim kursie użyłam Manilla ATC zrobionych z takiego samego papieru, jak tagi na których pracuje Tim Holtz.

W moim kursie pokazuję przygotowanie na przykładzie ATC, ale oczywiście może to być dowolny format.


 

Wybieramy co najmniej dwa kolory tuszu – im większa powierzchnia, tym możemy wybrać więcej tuszy. Każdy z nich po kolei otwieramy i przeciągamy płasko po powierzchni craft sheet’u. Kolory powinny stykać się ze sobą lub trochę nachodzić. Wygląda to następująco.

 

 
Następnie psikamy wodą z mini mistera albo innego spryskiwacza – chodzi o to, by tusz trochę rozcieńczyć.

 

 
Efekt powinien wyglądać mniej więcej tak.

 

Na tak przygotowany tusz kładziemy powierzchnię, na której chcemy stworzyć kolorowe tło.
 

 

Po podniesieniu i odwróceniu nasza baza wygląda następująco:
 




Teraz naszą bazę suszymy strumieniem ciepłego powietrza. Po całkowitym wysuszeniu otrzymujemy następujący efekt.

 

 
Teraz cały proces powtarzamy, czyli znów kładziemy bazę na tuszu.

 

Po podniesieniu barwy są już bardziej intensywne.
 

 

Znów suszymy strumieniem ciepłego powietrza. I ponownie powtarzamy wszystkie kroki. Ilość powtórzeń zależna jest od efektu, który chcemy uzyskać. Możemy poprzestać już na pierwszej warstwie tuszu – a możemy nałożyć ich wiele. W moim przypadku tych warstw było kilka.
 

 

Zdecydowałam, że dodam jeszcze dwa kolory – dla uzyskania bardziej zróżnicowanego efektu. Najpierw przeciągnęłam po macie pierwszym z nich i tym razem nie użyłam spryskiwacza z wodą. Efekt po wysuszeniu jest następujący.

 

Dodałam jeszcze jeden kolor – także bez użycia spryskiwacza.
 

 

Dla wykończenia całości, brzegi także przeciągnęłam przez tusz rozprowadzony na macie. Efekt końcowy wygląda tak.
 
Chciałabym, żeby ten kurs był dla Was inspiracją. Wkrótce pojawi się kolejna część, która rozszerzy Wam wachlarz możliwości użycia tuszy distress do tworzenia tła.

 

W tym miejscu ponownie chciałabym złożyć ukłon w stronę Tim’a Holtz’a, bez którego pokazów nie byłabym taką scraperką, jaką jestem.
A tak wygląda efekt końcowy – ATC po wykończeniu.
 
Tworzenie tła – cz. 3
Kolejnym stopniem wtajemniczenia przy tworzeniu tła za pomocą tuszy distress jest połączenie ich z bezbarwnym pudrem do embossingu – i dziś pokażę Wam właśnie możliwości, jakie w takim połączeniu drzemią.

 

 

Będziemy potrzebować:

 

– bezbarwnego pudru do embossingu – najlepiej bardzo drobniutkiego typu “detail”
– nagrzewnicy do embossingu
– tuszy distress w wybranych kolorach
– bezbarwnego tuszu do embossingu (ja używam Tsukineko, który jest lekko różowy, dopóki jest mokry, dlatego po ostemplowaniu nim motyw jest stale widoczny – po wysuszeniu staje się bezbarwny)
– aplikatora z gąbeczką
– stempli (takich, jakie nam się podobają)
– bazy do naszej pracy – w moim przypadku jest to kremowy karton wizytówkowy.

 

Po zgromadzeniu niezbędnych elementów możemy zaczynać.
Wybieramy stempel, który będziemy odbijać, mocujemy na bloczku akrylowym (jeśli jest to stempel tzw. niezamontowany) i cały tuszujemy tuszem do embossingu. Na przygotowanej bazie odbijamy motyw – możemy raz, możemy więcej razy, wszystko zależy od Was. Pomiędzy każdym odbiciem ponownie tuszujemy stempel.

Teraz bazę posypujemy obficie naszym przezroczystym (bezbarwnym) pudrem do embossingu. Najlepiej pod spód podłożyć sobie czystą kartkę – na nią wtedy strzepiemy nadmiar pudru, który zsypiemy znów z powrotem do słoiczka.

 

Uzyskany efekt będzie wyglądał następująco:

 

Włączamy nagrzewnicę do embossingu i kierujemy gorący strumień powietrza na puder. Przesuwamy ją stopniowo aż do zembossowania wszystkich elementów – puder wyraźnie zmieni się w jednolitą, stopioną masę. Wyłączamy nagrzewnicę i czekamy minutkę do dwóch, żeby puder ostygł. Moja baza wygląda teraz tak:

 

Przystępujemy teraz do pracy z tuszami. Wybieramy sobie kolory – ja użyłam fired brick, spun sugar, crushed olive, forest moss i shabby shutters. Jako pierwszy nałożyłam różowy. Aby to zrobić wzięłam aplikator z gąbeczką w odpowiednim kolorze (żeby nie mieszać ze sobą kolorów, wspominałam, iż najlepiej mieć więcej gąbeczek i używać ich do konkretnych kolorów) i sposobem opisanym w kursie o tuszach distress część 1 wytuszowałam cały prawy górny róg.

 

Chciałam do mojej pracy dodać też motylka, dlatego włączyłam teraz nagrzewnicę do embossingu, żeby dobrze wysuszyć tuszowany przed chwilą róg. Jeśli bym tego nie zrobiła, puder do embossingu, który będę za chwilę używać, przykleiłby się do całego potuszowanego rogu, a nie tylko do odbitego motywu motylka. Po wysuszeniu rogu, wzięłam stempelek z motylkiem i po wytuszowaniu go tuszem do embossingu, odbiłam na bazie w miejscu, gdzie był różowy tusz distress. Posypałam pudrem do embossingu (wszystko tak samo, jak poprzednim razem) – nadmiar zsypałam na kartkę i do słoiczka. Po wykonaniu wszystkich tych czynności, praca wygląda następująco:

 

Teraz biorę nagrzewnicę i ustawiam w niedalekiej odległości od motylka i czekam, aż temperatura roztopi puder.

 

Następnym etapem są ponownie tusze. W moim przykładzie biorę najjaśniejszą z zieleni – Shabby Shutters.

 

I tuszuję całą pustą dotychczas przestrzeń “wjeżdżając” trochę na kolor różowy. Powoli zaczynają się wyłaniać nasze motywy.

Ponieważ będę stemplować jeszcze jedną warstwę motywów, całość wytuszowanej przeze mnie obecnie zieleni trzeba podsuszyć, żeby nie przyklejał się do niej puder do embossingu, którego za chwilę będę używać. Tak więc suszę pracę strumieniem powietrza uważając przy tym, żeby ponownie nie rozpuścić raz już stopionego embossingu. Następnie wybieram sobie stempel, tuszuję tuszem do embossingu, odbijam na bazie. Posypuję pudrem. Puder zsypuję. Na tym etapie wygląda to następująco:
 

 

Znów roztapiam puder nagrzewnicą. Wybieram sobie kolejny kolor tuszu do tuszowania – tym razem jest to troszkę ciemniejszy odcień zieleni – Crushed Olive.
 

 

Tuszuję kolistymi ruchami – tak jak opisałam w części pierwszej kursu. Później biorę jeszcze ciemniejszą zieleń – Forest Moss. W ten sposób dodam całości głębi. Tuszuję najmocniej przy krawędziach pracy.

 

Cały czas jednak nie widać naszego motylka. Biorę więc tusz Fired Brick – będę nim tuszować przestrzeń wokół motylka właśnie.
 

 

To już ostatni etap naszej pracy. Cała baza wygląda teraz następująco:
 

 

A tak wygląda skończona strona mojego artjournala: